tag:blogger.com,1999:blog-54623471884115285052024-03-13T03:19:29.266+01:00Daemon's TearsIt's a ritual. Your soul will be destroyed and you'll give your life to another person...Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/05885607746605782931noreply@blogger.comBlogger6125tag:blogger.com,1999:blog-5462347188411528505.post-44267221694376292952012-08-23T14:58:00.000+02:002012-08-23T15:00:12.725+02:00Daemon's Tears Rozdział I.2. cz.1<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-d7dlyPVPiWc/UDYpI3mYS5I/AAAAAAAAAS0/liQMJB2sia0/s1600/animegirl34hd.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://3.bp.blogspot.com/-d7dlyPVPiWc/UDYpI3mYS5I/AAAAAAAAAS0/liQMJB2sia0/s320/animegirl34hd.png" width="216" /></a></div>
<i><b>2.Ten chłopak jest najbardziej irytującą osobą na świecie!</b><b><br /></b></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><b>(Melisa)</b><b><br /></b></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><b>Zawsze sądziłam, że chłopak, w którym się zakocham,</b><b><br /></b></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><b>będzie przystojny, miły, opiekuńczy itd.</b><b><br /></b></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><b>Osoba, którą spotkałam tego feralnego dnia, na pierwszy rzut</b><b><br /></b></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><b>oka nie tylko miała z moim ideałem niewiele wspólnego,</b><b><br /></b></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><b>ale również napawała mnie lękiem.</b><b><br /></b></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><b>A jednak pomimo to właśnie dla niej moje serce zabiło mocniej.</b><b><br /></b></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><b>Miłość jest jednak jednym wielkim szaleństwem...</b></i><b></b><br />
<a name='more'></a></blockquote>
<div style="text-align: left;">
<b>Stał oparty o białą, nudną ścianę szkoły, którą to uznałam za</b><b><br /></b><b>niesamowicie obrzydliwą już choćby tylko dlatego, że budowała</b><b><br /></b><b>i pozwalała stać temu „miejscu kaźni”, i patrzył gdzieś przed sie-</b><b><br /></b><b>bie. Jego wzrok utkwiony był w dal, odniosłam wrażenie, że za-</b><b><br /></b><b>patrzył się w las, chociaż z drugiej strony nie jestem pewna, czy w</b><b><br /></b><b>ogóle go dostrzegł. Na pierwszy rzut oka wyglądał na nieobecne-</b><b><br /></b><b>go, choć tak naprawdę założę się, że zauważał każdy mój ruch,</b><b><br /></b><b>nawet ten najdrobniejszy. Nie wiem, skąd się wzięło to moje</b><b><br /></b><b>przeświadczenie, że spoglądał na co innego, o czym innym</b><b><br /></b><b>myślał, a już na czymś całkiem innym się skupiał, przy okazji</b><b><br /></b><b>dziwnym zbiegiem okoliczność tym „czymś całkiem innym” we</b><b><br /></b><b>własnych wyobrażeniach miałam być ja.</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>W żadnym wypadku nie można było nazwać go przystoj-</b><b><br /></b><b>nym, był raczej piękny. Delikatne, nieco nawet dziewczęce rysy</b><b><br /></b><b>twarzy sprawiały, że nie dało się go zapomnieć, a ciemnozielone</b><b><br /></b><b>nieprzeniknione oczy nadawały tajemniczości jego spojrzeniu.</b><b><br /></b><b>Ubrany był na czarno, w coś, czego nie umiem ani nazwać ani na-</b><b><br /></b><b>wet dobrze opisać. Wiatr rozwiewał to coś, może płaszcz, spra-</b><b><br /></b><b>wiając dosyć dziwaczne, choć nie przeczę, całkiem niesamowite,</b><b><br /></b><b>wrażenie. Strój i zachowanie chłopaka w ogóle zwracały dużą</b><b><br /></b><b>uwagę. Nie zdawał się być człowiekiem, którego obchodzi opinia</b><b><br /></b><b>innych; fakt, że praktycznie wszyscy się na niego gapili, najwyr-</b><b><br /></b><b>aźniej zupełnie go nie wzruszał.</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Czułam się dziwnie, jakbym już kiedyś go spotkała, a choć na</b><b><br /></b><b>pierwszy rzut oka, głównie przez swoja ignorancję i wyraźne znu-</b><b><br /></b><b>dzenie na pięknej twarzy, wydał mi się osobą arogancką, jakoś</b><b><br /></b><b>nie potrafiłam myśleć o nim źle. Trochę mu nawet współczułam.</b><b><br /></b><b>Jakby na to nie spojrzeć, był troszkę jak król lew wskakujący do</b><b><br /></b><b>kreskówki o Batmanie. Nie wiem, dlaczego tak, a nie odwrotnie,</b><b><br /></b><b>może dlatego, że wydał mi się taki, cóż, królewski, a może zwy-</b><b><br /></b><b>czajnie nie chciałam, żeby przypadła mi rola zwierzątka spędzają-</b><b><br /></b><b>cego czas z guźcem miewającym specyficzne dolegliwości w zbyt</b><b><br /></b><b>dużym ścisku.</b><b><br /></b><b>Gdy podeszłam bliżej, przyjrzał mi się uważnie, lecz bez zbęd-</b><b><br /></b><b>nego zainteresowania. Jego spojrzenie było zimne i przenikliwe,</b><b><br /></b><b>ale nie dostrzegłam w nim wściekłości czy nienawiści, wyglądało</b><b><br /></b><b>na to, że był nastawiony całkowicie obojętnie do mojej osoby.</b><b><br /></b><b>Muszę przyznać, niesłychanie mnie to irytowało, a przecież było</b><b><br /></b><b>czymś naturalnym. Trudno się w końcu spodziewać, żeby ktoś</b><b><br /></b><b>taki jak on poświęcał uwagę komuś, kogo w ogóle nie zna i nigdy</b><b><br /></b><b>w życiu nie widział na oczy. A mimo to czułam coś jakby ogromne</b><b><br /></b><b>rozczarowanie.</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Minęłam go, po czym weszłam do budynku, spokojnie, bez</b><b><br /></b><b>większego pośpiechu, ukrywając nawet przed samą sobą dziwny</b><b><br /></b><b>lęk i niepokój, które ogarnęły mnie w chwili, gdy przechodząc</b><b><br /></b><b>obok niemal dotknęłam jago ręki.</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Kiedy weszłam do klasy, dowiedziałam się, że cała szkoła</b><b><br /></b><b>mówi o tajemniczym nieznajomym, który pojawił się jak znikąd,</b><b><br /></b><b>a następnie tak samo gdzieś przepadł. Ucieszyłam się na wieść, że</b><b><br /></b><b>znikł. To nieuzasadnione niczym przerażenie dotyczące jego osoby</b><b><br /></b><b>było zapewne tylko paranoją idiotki, ale czułam w nim coś niepo-</b><b><br /></b><b>kojącego i przestało się dla mnie liczyć, czy ma to jakikolwiek sens</b><b><br /></b><b>czy też nie. Usiadłam więc w ławce nawet nie spojrzawszy na ko-</b><b><br /></b><b>leżanki, bądźmy szczerzy, niewiele dla mnie znaczące, i otwo-</b><b><br /></b><b>rzywszy książkę, starałam się słuchać wywodu nauczycielki, któ-</b><b><br /></b><b>ra weszła do klasy tuż za mną.</b><b><br /></b><b>Siedząc na tej śmiertelnie nudnej lekcji historii kilkakrotnie</b><b><br /></b><b>złapałam się na tym, że rozmyślam o tajemniczym nieznajomym.</b><b><br /></b><b>A co było najbardziej przerażające, moje myśli wcale nie dotyczy-</b><b><br /></b><b>ły strachu przed nim czy też pragnienia, by więcej go nie ujrzeć,</b><b><br /></b><b>tylko właśnie wręcz przeciwnie. Te przepiękne oczy, które mo-</b><b><br /></b><b>głam określić tylko jako malachitowe, gdyż przypominały mi mój</b><b><br /></b><b>wisiorek zrobiony z tegoż kamienia, utkwiły mi naprawdę głębo-</b><b><br /></b><b>ko w pamięci i mimo wielu żmudnych prób wymazania ich, po-</b><b><br /></b><b>niosłam pełnowymiarową klęskę.</b><b><br /></b><b>Z niezwykłym uporem jego obraz stawał mi ciągle przed oczami.</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Próbowałam się skupić na lekcji, ale całkiem bezskutecznie.</b><b><br /></b><b>Cóż, może to akurat nie było niczym nowym, jeszcze jak żyję nig-</b><b><br /></b><b>dy się nie zdarzyło, aby zainteresowała mnie historia.</b><b><br /></b><b>Zawsze byłam za to ciekawska i gdy coś mnie akurat zaintrygo-</b><b><br /></b><b>wało, nie bardzo mogłam myśleć o czymś innym, a ten niezwykły</b><b><br /></b><b>chłopak mnie ciekawił i to bardziej niż kiedykolwiek bym się</b><b><br /></b><b>przyznała. Wstałam więc i przerwałam nauczycielce „monolog” –</b><b><br /></b><b>cóż, uczniowie na pierwszej lekcji, tuż po 8 rano, nie są zwykle</b><b><br /></b><b>zbyt aktywni, nie żeby o innych porach mieli jakieś pojęcie o</b><b><br /></b><b>historii, ale o tak wczesnej to w ogóle nie ma się co wysilać.</b><b><br /></b><b>– Przepraszam, słabo się czuje, mogę wyjść na świeże powietrze,</b><b><br /></b><b>choć na chwilkę? – zapytałam słabo. Mogłabym zostać aktorką,</b><b><br /></b><b>gdybym tylko tego chciała. Ukazuję się być całkiem niezła w tym</b><b><br /></b><b>fachu, że już nie wspomnę o jasnej cerze, która bywa moim do-</b><b><br /></b><b>datkowym atutem, jeśli trzeba akurat grać bliską omdlenia. Gdy</b><b><br /></b><b>skóra ma jasny odcień, często trudno ocenić, czy ktoś nagle</b><b><br /></b><b>zbladł, czy też po prostu zawsze taki jest, to ułatwia zadanie i wy-</b><b><br /></b><b>gląda dramatyczniej.</b><b><br /></b><b>– Słabo ci? – spytała nauczycielka nerwowo.</b><b><br /></b><b>– Tak – odrzekłam cichutko.</b><b><br /></b><b>– Dobrze, wyjdź. Może ktoś powinien pójść z tobą?</b><b><br /></b><b>– Nie, nie trzeba, dam radę, proszę sobie nie przeszkadzać – powie-</b><b><br /></b><b>działam spokojnie i powoli skierowałam się do drzwi.</b><b><br /></b><b>Warto zwrócić uwagę, że pracownicy szkoły nie lubią, gdy uczen-</b><b><br /></b><b>nice mdleją im na lekcjach, więc jeżeli któraś z nich proponuje im,</b><b><br /></b><b>że tego nie zrobi, jeśli wypuszczą ją na chwilkę z klasy, raczej bez</b><b><br /></b><b>oporów się zgadzają. Oczywiście to zależy też od opinii takowej</b><b><br /></b><b>dziewczyny. Ja, na przykład, jestem uważana przez nauczycieli, za</b><b><br /></b><b>niemal ideał, wiecznie miła, grzeczna, poukładana, nic dodać, nic</b><b><br /></b><b>ująć, wzór do naśladowania. Prawda jest jednak nieco inna.</b><b><br /></b><b>Szczerze, to gdyby tak się w to dalej zgłębiać, zamiast białych</b><b><br /></b><b>skrzydełek, powinno się mi raczej przypisać różki, ale w tym już</b><b><br /></b><b>moja głowa, żeby nikt o tym nie wiedział.</b><b><br /></b><b><br /></b></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5462347188411528505.post-38920778176363141092012-07-16T16:16:00.000+02:002012-07-16T16:16:00.321+02:00Daemon's Tears Rozdział I.1. cz.4<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-rFDDdMAlgCY/UABYv2jD6lI/AAAAAAAAASg/ARWCED5J7Yo/s1600/Zdj%C4%99cie011d.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://4.bp.blogspot.com/-rFDDdMAlgCY/UABYv2jD6lI/AAAAAAAAASg/ARWCED5J7Yo/s320/Zdj%C4%99cie011d.jpeg" width="222" /></a></div>
<strong><br /></strong><strong>Niestety, Harashimi zbyt szybko zorientowała się, o co cho-</strong><strong><br /></strong><strong>dzi, przyjrzała mi się podejrzliwie i wróciła do moich kłopotów.</strong><strong><br /></strong><strong>– Więc jaki masz problem z tą dziewczyną? – spytała.</strong><strong><br /></strong><strong>– O! Tego córeczka ci nie powiedziała?</strong><strong><br /></strong><strong>– Chciała, ale ja uznałam, że lepiej, jak usłyszę to od ciebie, nie</strong><strong><br /></strong><strong>ufam jej osądowi, jest aż nazbyt obiektywna. Należy do tej garst-</strong><strong><br /></strong><strong>ki nielicznych, którzy rozumieją twój sposób myślenia, ale Tia ma</strong><strong><br /></strong><strong>problem z przyjęciem do wiadomości faktu, że uczucia też się</strong><strong><br /></strong><strong>liczą, a tym bardziej, że i tobą czasem kierują. Ona szuka na</strong><strong><br /></strong><strong>wszystko logicznego, naukowego wyjaśnienia.</strong><strong><br /></strong><br />
<a name='more'></a><strong>– Logicznego i naukowego, tak? Ale przecież miłość w ogóle nie</strong><strong><br /></strong><strong>jest racjonalna.</strong><strong><br /></strong><strong>– Co masz na myśli mówiąc miłość?</strong><strong><br /></strong><strong>– Powiem krótko, romanse twojej córki zupełnie mnie nie obcho-</strong><strong><br /></strong><strong>dzą, ale mam prawo czuć się tym zainteresowany, skoro spotyka</strong><strong><br /></strong><strong>się z moim własnym bratem – odpowiedziałem spokojnie. Panią</strong><strong><br /></strong><strong>Miris zamurowało, byłem zachwycony taką reakcją, doskonale</strong><strong><br /></strong><strong>wiedziałem, że Tia nie powiedziałaby mamie niczego dotyczącego</strong><strong><br /></strong><strong>jej stosunków z moją rodziną, ona w ogóle nie mówiła za wiele o</strong><strong><br /></strong><strong>swoim życiu prywatnym bez potrzeby. Za to ja odczuwałem po-</strong><strong><br /></strong><strong>trzebę podzielenia się nowinkami z rozmówczynią; to była ze-</strong><strong><br /></strong><strong>msta, Tia doniosła na mnie, ja doniosłem na nią, innymi słowy –</strong><strong><br /></strong><strong>oko za oko.</strong><strong><br /></strong><strong>– Z którym bratem? – spytała nagle Harashimi.</strong><strong><br /></strong><strong>– Na litość boską! A ilu ja mam braci?! Lucy się chyba liczy za sio-</strong><strong><br /></strong><strong>strę, Senya jest żonaty, a przyrodniego braciszka ona nawet na</strong><strong><br /></strong><strong>oczy nie widziała! Kto ci został?! – warknąłem zirytowany. Cóż,</strong><strong><br /></strong><strong>nigdy nie lubiłem, gdy ktoś zadawał tak kretyńskie pytania.</strong><strong><br /></strong><strong>– Więc Adinos, chwała Bogu... – odetchnęła z wyraźną ulgą. Czyż-</strong><strong><br /></strong><strong>by obawiała się jednak przyrodniego braciszka? Szczerze powie-</strong><strong><br /></strong><strong>dziawszy, nikt z nas go tak naprawdę nie znał i tym samym nie</strong><strong><br /></strong><strong>mógł powiedzieć nic na jego temat. Też bym się pewnie trochę</strong><strong><br /></strong><strong>zmartwił, gdyby Tia się w nim zakochała, ale tylko odrobinkę;</strong><strong><br /></strong><strong>ona mnie ostatecznie nie bardzo obchodziła. Czy w ogóle był ktoś,</strong><strong><br /></strong><strong>kto mnie obchodził, albo czy był ktoś, kogo ja cokolwiek obcho-</strong><strong><br /></strong><strong>dziłem? Oprócz Senyi i Olivera, jedynymi bliskimi mi osobami</strong><strong><br /></strong><strong>byli Alyssa i Danton, ale Alli, jak ją często nazywaliśmy, zmarła</strong><strong><br /></strong><strong>pół roku temu, a Danton wyruszył w podróż po świecie tuż po</strong><strong><br /></strong><strong>tym, zresztą to była moja wina, nie potrzebnie się z nim kłóciłem.</strong><strong><br /></strong><strong>Cóż, co się stało, to się nie odstanie, ja ostatecznie także czułem,</strong><strong><br /></strong><strong>mnie jej śmierć też zabolała, nie byłem tylko maszyną do zabija-</strong><strong><br /></strong><strong>nia, cierpiałem jak wszyscy, jemu trudno było to zrozumieć.</strong><strong><br /></strong><br />
<strong>– W każdym razie, powiedz, jaki masz problem – nakazała Hara-</strong><strong><br /></strong><strong>shimi stanowczym głosem. Cała ona, zaspokojenie ciekawości</strong><strong><br /></strong><strong>było ważniejsze od spraw niesfornej córki.</strong><strong><br /></strong><strong>– Wspomnienia... tamtego dnia. – Nie musiałem dokładnie</strong><strong><br /></strong><strong>tłumaczyć, doskonale wiedziała co, komu i kiedy się zdarzyło. –</strong><strong><br /></strong><strong>Zamazałem jej wspomnienia i wysłałem na Ziemię, ale użyłem</strong><strong><br /></strong><strong>niezwykle niedoskonałej metody, więc bardzo prawdopodobne,</strong><strong><br /></strong><strong>że prędzej czy później sobie przypomni...</strong><strong><br /></strong><strong>– Więc? Jeśli boisz się, że cię za to znienawidzi, to jestem w osobi-</strong><strong><br /></strong><strong>stym szoku.</strong><strong><br /></strong><strong>– Nie o to chodzi... Nie tylko o to... – zacząłem jakoś niemrawo. –</strong><strong><br /></strong><strong>To, co się tam wówczas wydarzyło, było okropne, to jedna wielka</strong><strong><br /></strong><strong>rzeź, inaczej się tego nie da określić. Nie chcę, żeby to pamiętała,</strong><strong><br /></strong><strong>gdy wraca pamięć, człowiek czuje, jakby przeżywał to wszystko,</strong><strong><br /></strong><strong>co pojawia się w głowie po raz kolejny. Nie chcę, żeby musiała</strong><strong><br /></strong><strong>przeżyć to drugi raz... – tłumaczyłem dosyć chaotycznie, plątałem</strong><strong><br /></strong><strong>się w zeznaniach, ale ona rozumiała, patrzyła na mnie zatroskana,</strong><strong><br /></strong><strong>choć była też wyraźnie uszczęśliwiona, że to powiedziałem, że ja</strong><strong><br /></strong><strong>także mam jakieś ludzkie odczucia. Zawsze przejmowała się moim</strong><strong><br /></strong><strong>człowieczeństwem...</strong><strong><br /></strong><strong>– Będę wredny, cyniczny i opryskliwy, bo nie mam wyjścia, im</strong><strong><br /></strong><strong>mniej będę przypominał to roześmiane dziecko, które kiedyś zna-</strong><strong><br /></strong><strong>ła, tym większe prawdopodobieństwo, że nic sobie nie przypo-</strong><strong><br /></strong><strong>mni.</strong><strong><br /></strong><strong>– Rozumiem... Nie chcesz być dla niej zły, prawda? – spytała</strong><strong><br /></strong><strong>cicho. Nie odpowiedziałem, patrzyłem gdzieś w dal. Po policzku</strong><strong><br /></strong><strong>spłynęła mi jedna jedyna łza, szybko ją otarłem, nim Harashimi</strong><strong><br /></strong><strong>zdążyła to dostrzec.</strong><strong><br /></strong><strong>– Pójdę już, poczekaj sama na Olivera... – powiedziałem po</strong><strong><br /></strong><strong>chwili. Spojrzała w moim kierunku, ale nie zamierzała</strong><strong><br /></strong><strong>protestować, zatrzymywać mnie. Wyszedłem, zapadł już zmrok,</strong><strong><br /></strong><strong>było naprawdę późno, wcześniej nie zdawałem sobie nawet z</strong><strong><br /></strong><strong>tego sprawy.</strong><strong><br /></strong><br />
<strong>Najszybciej, jak mogłem, znalazłem się przed domem Melisy;</strong><strong><br /></strong><strong>takie „przeskakiwanie” do innych światów nie było dla mnie ni-</strong><strong><br /></strong><strong>czym szczególnie trudnym. Okno było otwarte, więc wszedłem</strong><strong><br /></strong><strong>do jej pokoju. Było ciemno, dostrzegałam cokolwiek tylko dzięki</strong><strong><br /></strong><strong>pełni. Melisa spała, a w poświacie księżyca migotały długie, roz-</strong><strong><br /></strong><strong>rzucone na poduszce, złote włosy. Jasne promienie delikatnie mu-</strong><strong><br /></strong><strong>skały jej skórę, uśmiechała się przez sen. Gdyby teraz otworzyła</strong><strong><br /></strong><strong>oczy, zobaczyłbym błękit bezchmurnego nieba, znałem je tak do-</strong><strong><br /></strong><strong>brze...</strong><strong><br /></strong><br />
<strong>– Będę dla ciebie okrutny – powiedziałem cicho. – Mam nadzieję,</strong><strong><br /></strong><strong>że kiedyś mi to wybaczysz... – dokończyłem przez łzy. Dlaczego</strong><strong><br /></strong><strong>nie chciałem, by mnie nienawidziła, co mnie to obchodziło? Przez</strong><strong><br /></strong><strong>cały ten czas powtarzałem sobie, że nie wolno mi się w niej zako-</strong><strong><br /></strong><strong>chać, ale być może było już za późno...</strong><strong><br /></strong><strong>– Ona jest światłem, ja ciemnością – szepnąłem wpatrując się w</strong><strong><br /></strong><strong>uśpioną twarz dziewczyny. Przestałem nad sobą panować, opar-</strong><strong><br /></strong><strong>łem się o ścianę i osunąłem na podłogę, płakałem najciszej, jak</strong><strong><br /></strong><strong>tylko potrafiłem, tłumiłem szloch, nie mogłem jej obudzić, ale nie</strong><strong><br /></strong><strong>potrafiłem też się uspokoić. A gdy wreszcie udało mi się odzyskać</strong><strong><br /></strong><strong>trochę równowagi, wstałem i błyskawicznie opuściłem ten dom.</strong><strong><br /></strong><strong>Wciąż płakałem, usiadłem pod którymś z drzew w ogrodzie, za-</strong><strong><br /></strong><strong>mknąłem oczy i najwyraźniej zasnąłem, bo gdy je później otwo-</strong><strong><br /></strong><strong>rzyłem, był już ranek. Leżałem na trawie, tuż obok miejsca, w któ-</strong><strong><br /></strong><strong>rym zapadłem w sen.</strong><strong><br /></strong><br />
<strong>Oliver stał nade mną i patrzył zatroskany.</strong><strong><br /></strong><strong>– Jak mogłeś spać w takim miejscu? W nocy było naprawdę</strong><strong><br /></strong><strong>chłodno, rozchorujesz się – powiedział z wyrzutem – Masz zaczer-</strong><strong><br /></strong><strong>wienioną twarz, od gorączki? – spytał zaniepokojony.</strong><strong><br /></strong><strong>– Od płaczu – szepnąłem cicho.</strong><strong><br /></strong><strong>– Płakałeś? Co się stało? – zapytał pospiesznie, należał do garstki</strong><strong><br /></strong><strong>nielicznych, których moje łzy nie dziwiły, lecz martwiły.</strong><strong><br /></strong><strong>– Chodzi o Melisę... Ja nie mogę tego znieść... Wyrwę ją z jej</strong><strong><br /></strong><strong>domu... Boję się, nienawidzę... Ja... – Nie wiedziałem co powie-</strong><strong><br /></strong><strong>dzieć, głos zaczął mi się łamać, po policzkach znów spływały łzy.</strong><strong><br /></strong><strong>Oliver nie powiedział nic, położył dłoń na moim ramieniu i tylko</strong><strong><br /></strong><strong>patrzył, czekał, aż się uspokoję, pozwolił mi się wypłakać, zapew-</strong><strong><br /></strong><strong>ne nawet nie zdawał sobie sprawy, jak wielkim był dla mnie w tej</strong><strong><br /></strong><strong>chwili wsparciem...</strong>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5462347188411528505.post-6958955892103364882012-07-15T15:15:00.000+02:002012-07-15T15:15:00.080+02:00Daemon's Tears Rozdział I.1. cz.3<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-mt184dQ5n2Y/T_9Muy2CmmI/AAAAAAAAASU/QIg5r5zw09Q/s1600/Zdj%C4%99cie011c.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://4.bp.blogspot.com/-mt184dQ5n2Y/T_9Muy2CmmI/AAAAAAAAASU/QIg5r5zw09Q/s320/Zdj%C4%99cie011c.jpeg" width="222" /></a></div>
<strong><br /></strong><br />
<strong>Byłem zbyt wrażliwy, aby rozpamiętywać swoją przeszłość, tamte</strong><strong><br /></strong><strong>najbardziej bolesne błędy, takie, których nie dało się już naprawić.</strong><strong><br /></strong><strong>Życie mnie przerastało, cierpiałem, zawsze tak było, a dziś, kiedy już i</strong><strong><br /></strong><strong>tak przyszedłem tu bardzo rozchwiany emocjonalnie, nie mogłem</strong><strong><br /></strong><strong>znieść tego, że wtedy nie umarłem, pragnąłem śmierci bardziej niż</strong><strong><br /></strong><strong>czegokolwiek, ale egzystencja w tym świecie było moją karą, moją po-</strong><strong><br /></strong><strong>kutą za grzechy...</strong><br />
<strong></strong><br />
<a name='more'></a><strong>Wstałem, po policzkach spływały mi łzy, nic nie mogłem na to po-</strong><strong><br /></strong><strong>radzić, zwyczajnie musiałem sobie popłakać. W niczym to nie mogło</strong><strong><br /></strong><strong>pomóc, ale pozwoliło poczuć się lepiej, stawić czoła przyszłości. Pocie-</strong><strong><br /></strong><strong>szająca była też myśl, że nie będę już dłużej cierpiał, że wkrótce umrę.</strong><strong><br /></strong><strong>Nareszcie zyskam spokój, nawet jeśli wizja piekła nie była zbyt zachę-</strong><strong><br /></strong><strong>cająca...</strong><strong><br /></strong><br />
<strong>Zimny, północny wiatr otrzeźwił mnie, pomógł zyskać na tyle</strong><strong><br /></strong><strong>przytomności, bym mógł podjąć wreszcie jakieś decyzje. Skierowałem</strong><strong><br /></strong><strong>się na wschód już całkiem świadomie. Nawet nie szedłem długo, przez</strong><strong><br /></strong><strong>cały czas byłem tak blisko domu, zupełnie nie zdając sobie z tego spra-</strong><strong><br /></strong><strong>wy. Wyszedłem na ścieżkę, Oliver jeszcze nie wrócił. Ten budynek na-</strong><strong><br /></strong><strong>leżał właściwie do niego, ale zawsze byłem tam mile widziany, zwłasz-</strong><strong><br /></strong><strong>cza, gdy już zupełnie nie miałem co ze sobą zrobić.</strong><strong><br /></strong><br />
<strong>- Dzień dobry, Cerdiku! – usłyszałem nagle za sobą, obróciłem się.</strong><strong><br /></strong><strong>Przede mną stała Harashimi Miris, matka Olivera, kobieta, której</strong><strong><br /></strong><strong>nikt nie posądziłby o nieszczęśliwą przeszłość, trzydzieści parę lat na</strong><strong><br /></strong><strong>karku i trójkę dzieci. Znałem ją od zawsze, była przyjaciółką mojej</strong><strong><br /></strong><strong>matki. Przez piętnaście lat praktycznie się nie zmieniła, tylko pozaz-</strong><strong><br /></strong><strong>drościć urody i tak młodego wyglądu. Była szczupła, miała długie,</strong><strong><br /></strong><strong>blond włosy, brązowe oczy i jasną cerę. Zawsze się uśmiechała, ubie-</strong><strong><br /></strong><strong>rała modnie, praktycznie nie stosowała makijażu.</strong><strong><br /></strong><strong>Naturalna i rześka, wiecznie młoda – tak można było ją określić jed-</strong><strong><br /></strong><strong>nym zdaniem.</strong><strong><br /></strong><strong>- Dzień dobry, Harashimi, bądź łaskawa nie wyskakiwać jak diabeł z</strong><strong><br /></strong><strong>pudełka, tak na przyszłość, wyrywanie mnie z rozmyślań jest ogólnie</strong><strong><br /></strong><strong>dosyć niemiłe... - stwierdziłem i tak zupełnie bez sensu, kto jak kto, ale</strong><strong><br /></strong><strong>ona nigdy nie zastosowałaby się do moich rad, poza tym obserwowanie</strong><strong><br /></strong><strong>moich reakcji za bardzo ją bawiło, by mogła sobie odpuścić.</strong><strong><br /></strong><strong>- Jesteś zbyt spięty, Cerdiku... - stwierdziła spokojnie, zupełnie nie</strong><strong><br /></strong><strong>przejmując się mymi słowami. Zignorowała to, co powiedziałem, tak</strong><strong><br /></strong><strong>jak przeczuwałem.</strong><strong><br /></strong><strong>- Przyszłaś tu rozmawiać o moich problemach? - spytałem ironicznie,</strong><strong><br /></strong><strong>lekko zniesmaczony.</strong><strong><br /></strong><strong>- Nie, przyszłam do syna, ale chyba jeszcze nie wrócił – odparła, nie</strong><strong><br /></strong><strong>zwracając uwagi na ton mojej wypowiedzi.</strong><strong><br /></strong><strong>- Raz w życiu będę miły... - zacząłem powoli. – Mogę cię wpuścić, jeśli</strong><strong><br /></strong><strong>tego chcesz – dokończyłem z oporem i już głęboko żałowałem tej pro-</strong><strong><br /></strong><strong>pozycji. Pani Miris zawsze potrafiła wyciągnąć ze mnie wszelkie infor-</strong><strong><br /></strong><strong>macje, zwłaszcza te dotyczące mojego życia i kłopotów. Szczerze po-</strong><strong><br /></strong><strong>wiedziawszy, nieszczególnie miałem dziś na to ochotę, ale cóż...</strong><strong><br /></strong><strong>- Jeśli możesz, to wpuść, stanie na zewnątrz w tak wietrzną pogodę jest</strong><strong><br /></strong><strong>raczej nieprzyjemne – powiedziała uprzejmie, lekko się przy tym</strong><strong><br /></strong><strong>uśmiechając. Dopiero teraz zwróciłem dostateczną uwagę na to, co</strong><strong><br /></strong><strong>mnie otaczało i owszem, było nawet dosyć zimno i nieprzyjemnie, ale</strong><strong><br /></strong><strong>osobiście rzadko zdarzało mi się myśleć o takich błahostkach jak chłód</strong><strong><br /></strong><strong>czy wiatr.</strong><strong><br /></strong><br />
<strong>Dom Olivera nie był duży, ale napełniał mnie jakimś dziwnym</strong><strong><br /></strong><strong>spokojem, sprawiał wrażenie niezwykle bezpiecznego miejsca. Gdy</strong><strong><br /></strong><strong>byłem daleko zawsze za nim tęskniłem, choć z drugiej strony bywałem</strong><strong><br /></strong><strong>tu rzadko, tylko i wyłącznie z własnej winy. Nie umiałem usiedzieć na</strong><strong><br /></strong><strong>miejscu, ciągle mnie gdzieś nosiło. Mieszkałem tam, gdzie pracowa-</strong><strong><br /></strong><strong>łem, a do tego cichego zakątku przychodziłem, gdy nie miałem się</strong><strong><br /></strong><strong>gdzie podziać. Jego właściciel dał mi klucz, informując uprzejmie, że</strong><strong><br /></strong><strong>mam z niego korzystać, a nie budzić go w środku nocy. Nie zdziwiło</strong><strong><br /></strong><strong>mnie jego oświadczenie, nie on jeden chciał się czasem wyspać, a mój</strong><strong><br /></strong><strong>tryb życia był dosyć nieregularny. Potrafiłem przyjść o czwartej nad</strong><strong><br /></strong><strong>ranem, albo w ogóle nie wracać na noc, nawet wtedy, gdy akurat</strong><strong><br /></strong><strong>nigdzie nie mieszkałem. Czasem sypiałem w dzień, pod jakimś</strong><strong><br /></strong><strong>drzewem, czasami zdarzało mi się też nie spać wcale nawet przez kilka</strong><strong><br /></strong><strong>dni, wszystko zależało od mojego samopoczucia, spraw do załatwienia</strong><strong><br /></strong><strong>i tego, co akurat działo się w nocy. Jeśli, przykładowo, niebo było</strong><strong><br /></strong><strong>bezchmurne, pełne gwiazd, nie mogłem tak po prostu zasnąć,</strong><strong><br /></strong><strong>uwielbiałem się im przyglądać. Możliwe, że właśnie piękno świata było</strong><strong><br /></strong><strong>moją największą słabością, wschody i zachody słońca, wzgórza, doliny,</strong><strong><br /></strong><strong>łąki, lasy, strumienie, jeziora... Zachłannie patrzyłem na to wszystko,</strong><strong><br /></strong><strong>równocześnie zdając sobie sprawę, że nie jestem tego godzien.</strong><strong><br /></strong><strong>Nienawidziłem się i odkąd tylko pamiętam, uważałem swoje istnienie</strong><strong><br /></strong><strong>za bezsensowne, nie rozumiem, dlaczego sam sobie pozwalałem żyć.</strong><strong><br /></strong><strong>Może nie chciałem, żeby ofiara Akiko poszła na marne.</strong><strong><br /></strong><br />
<strong>- Nie śpij, nie lubię być ignorowana – usłyszałem nagle za sobą. Hara-</strong><strong><br /></strong><strong>shimi była wyraźnie zniecierpliwiona, siedziała na krześle i “strzelała</strong><strong><br /></strong><strong>fochy” - tak to w praktyce wyglądało. Westchnąłem, byłem absolutnie</strong><strong><br /></strong><strong>pewien, że będę musiał jej powiedzieć wszytko, w innym wypadku nig-</strong><strong><br /></strong><strong>dy się ode mnie nie odczepi. Na tym froncie nawet moja matka nie mo-</strong><strong><br /></strong><strong>gła z nią wygrać.</strong><strong><br /></strong><strong>Potrafiłem znieść wszelkie upokorzenia i porażki, ale świadomość, że</strong><strong><br /></strong><strong>w tej sytuacji muszę się poddać, wyraźnie mnie dobijała. Zawsze wma-</strong><strong><br /></strong><strong>wiałem sobie, że muszę walczyć do końca, że przegranym jest zawsze</strong><strong><br /></strong><strong>ten, kto się poddaje. Właściwie, to ostatnio coraz częściej miałem co do</strong><strong><br /></strong><strong>tego poważne wątpliwości. Możliwe, że powodowało je z dnia na dzień</strong><strong><br /></strong><strong>zwiększające się pragnienie śmierci, w moim przypadku bowiem</strong><strong><br /></strong><strong>umrzeć znaczyło poddać się, ale zupełnie nie miałem już sił, żeby się</strong><strong><br /></strong><strong>temu przeciwstawiać, pragnąłem jedynie spokoju; byłem tym wszyst-</strong><strong><br /></strong><strong>kim zmęczony, całkowicie wyczerpany. Tylko jakaś część mnie bunto-</strong><strong><br /></strong><strong>wała się przeciwko takiemu postępowaniu.</strong><strong><br /></strong><br />
<strong>- Księżniczka Melisa Blair... To ona stanowi twój zasadniczy problem,</strong><strong><br /></strong><strong>czyż nie? - Matkę Olivera najwyraźniej znudziło czekanie, aż wrócę</strong><strong><br /></strong><strong>do równowagi psychicznej. Zamurowało mnie na moment, bo niby ja-</strong><strong><br /></strong><strong>kim cudem na to wpadła, ale potem przypomniałem sobie o jej córce,</strong><strong><br /></strong><strong>która miała zwyczaj ciągłego wtrącania się w moje życie...</strong><strong><br /></strong><strong>- Czy Tia mogłaby choć raz siedzieć cicho? - spytałem przez zaciśnięte</strong><strong><br /></strong><strong>zęby.</strong><strong><br /></strong><strong>- Moja córka milczy tylko wtedy, gdy uzna to za słuszne - stwierdziła</strong><strong><br /></strong><strong>niewzruszona</strong><strong><br /></strong><strong>- Ach tak... Czyli nigdy? Bądź łaskawa przekazać córeczce, że uduszę</strong><strong><br /></strong><strong>ją przy najbliższej okazji - odrzekłem zirytowany. Kobieta przyjrzała</strong><strong><br /></strong><strong>mi się z rozbawieniem. Co ją, u licha, tak bawiło?!</strong><strong><br /></strong><strong>- Szkoda, że w praktyce sam nie powiesz jej złego słowa. Czy to ci się</strong><strong><br /></strong><strong>podoba, czy też nie, potrzebujesz tej dziewczyny, bo jako szpieg jest</strong><strong><br /></strong><strong>bezkonkurencyjna...</strong><strong><br /></strong><strong>- Dlaczego na tyle jej pozwalasz? Już pomijam fakt, że codziennie sza-</strong><strong><br /></strong><strong>lenie się naraża, zdobywając dla mnie informacje, ale mogłabyś cho-</strong><strong><br /></strong><strong>ciaż zabronić jej mnie dręczyć...</strong><strong><br /></strong><strong>- I jak zwykle wszystko sprowadza się do twojej osoby, cóż za egoizm...</strong><strong><br /></strong><strong>- Czy ta rozmowa zaczęła mi sprawiać przyjemność? Tia i sposoby</strong><strong><br /></strong><strong>manipulowania nią były bardzo ważnymi tematami, a jeśli ktoś mógł</strong><strong><br /></strong><strong>mi podsunąć pomysły, jak sprawić, żeby ta dziewczyna choć trochę</strong><strong><br /></strong><strong>mnie słuchała, to była to z pewnością jej matka.</strong><br /><br />
<strong>CDN...</strong>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5462347188411528505.post-20829348232324117922012-07-14T14:14:00.000+02:002012-07-14T14:14:00.468+02:00Daemon's Tears Rozdział I.1. cz.2<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-oZPwXAnoHBI/T_9JUINP6JI/AAAAAAAAASI/fdYrL0VJWx0/s1600/Zdj%C4%99cie011b.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://3.bp.blogspot.com/-oZPwXAnoHBI/T_9JUINP6JI/AAAAAAAAASI/fdYrL0VJWx0/s320/Zdj%C4%99cie011b.jpeg" width="222" /></a></div>
<b><br /></b><br />
<b>- </b><i><b>Obchodzi cię, co się z nimi stanie? Z twoimi przyjaciółmi... </b></i><b>- Głos, któ-</b><b><br /></b><b>ry usłyszałem, był złośliwy i jakby lekko pretensjonalny, a co najgor-</b><b><br /></b><b>sze wiedziałem, do kogo należał. Natychmiast zerwałem się na równe</b><b><br /></b><b>nogi i rozejrzałem wokoło, próbując dojrzeć jego właścicielkę, oczywi-</b><b><br /></b><b>ście bezskutecznie. Fakt, że nie żyła ona od ponad 9 lat zupełnie nie</b><b><br /></b><b>miał znaczenia. Odkąd tylko pamiętam, widziałem i rozmawiałem z</b><b><br /></b><b>duchami, zaskoczyło mnie jedynie to, iż postanowiła się do mnie ode-</b><b><br /></b><b>zwać akurat teraz.</b><br />
<b></b><br />
<a name='more'></a><b>Z drugiej strony owa kobieta, królowa Tomoraushi Akiko, a przy</b><b><br /></b><b>okazji moja matka, działała przekraczając wszelkie granice absurdu,</b><b><br /></b><b>ignorując po drodze zasady moralne, normy obyczajowe, etykę itp.</b><b><br /></b><b>Niejednokrotnie zastanawiałem się, czy zupełnie nie posiada sumienia</b><b><br /></b><b>i wstydu, czy została nimi obdarowana w tak niewielkiej mierze, iż w</b><b><br /></b><b>ogóle nie dostrzega niewłaściwości swego zachowania.</b><b><br /></b><br />
<b>To, że odczuwała potrzebę zatruwania mi życia, też nie było ni-</b><b><br /></b><b>czym nowym, dręczenie ludzi było bowiem sensem jej istnienia.</b><b><br /></b><b>Miała co do swoich dzieci ogromne wymagania, o czym niejednokrot-</b><b><br /></b><b>nie nas informowała. Najwyraźniej po śmierci jej nie przeszło. Zadzi-</b><b><br /></b><b>wiające, że niemal dziesięć lat udało jej się pozostać w ukryciu, jedynie</b><b><br /></b><b>nam się przyglądając, w dodatku do dziś nie odezwała się ani słowem,</b><b><br /></b><b>niezwykła cierpliwość...</b><b><br /></b><br />
<b>W mojej obecnej sytuacji najgorsze było to, że za Chiny nie mo-</b><b><br /></b><b>głem dojść, o co też mogło mojej matce chodzić. Doprawdy frustrują-</b><b><br /></b><b>ce.</b><b><br /></b><br />
<b><i>Obchodzi cię, co się z nimi stanie? Z twoimi przyjaciółmi...</i> - Jasne, że</b><b><br /></b><b>mnie obchodziło, ale co w związku z tym? Gdybym tak tylko wiedział,</b><b><br /></b><b>o czym ona myśli...</b><b><br /></b><b>Było to jednak niemożliwe. Tomoraushi Akiko zawsze wszystko robiła</b><b><br /></b><b>inaczej niż zwyczajni ludzie, jej zachowanie było irracjonalne i szalo-</b><b><br /></b><b>ne.</b><b><br /></b><b>Irracjonalne i szalone? No tak, teraz już wiem po kim to mam.</b><b><br /></b><b>A właściwie chyba zawsze wiedziałem, może tylko wcześniej nie zda-</b><b><br /></b><b>wałem sobie z tego sprawy.</b><b><br /></b><br />
<b>W głowie miałem mętlik, chaotyczne myśli krążyły po niej nie da-</b><b><br /></b><b>jąc się skupić. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się jakoś zebrać do</b><b><br /></b><b>kupy. Niestety, na bardzo krótko. Nigdy nie radziłem sobie z własnymi</b><b><br /></b><b>emocjami, ale teraz byłem już tak rozstrojony nerwowo, że zbyt wiel-</b><b><br /></b><b>kim trudem było dla mnie robienie czegokolwiek, a już przemyślenie</b><b><br /></b><b>swojej sytuacji zupełnie nierealne.</b><b><br /></b><br />
<b>Nie mogłem już dłużej znieść myśli o matce, poczucia winy, które</b><b><br /></b><b>pojawiło się w mym sercu po tym jak umarła.</b><b><br /></b><b>Pod wpływem nagłego impulsu zacząłem biec przez las. Wiatr rozwie-</b><b><br /></b><b>wał moje włosy, szumiał w uszach, zapierał dech w piersiach, ale teraz</b><b><br /></b><b>nie miało to większego znaczenia. Liczył się ogromny ból, który prze-</b><b><br /></b><b>szywał mnie na każde wspomnienie tej kobiety, nie dawał ani odrobiny</b><b><br /></b><b>wytchnienia.</b><b><br /></b><br />
<b>Szybko wbiegłem na polanę. Przepływał przez nią strumyk.</b><b><br /></b><b>Stanąłem tuż obok i znów pozwoliłem sobie na działanie bez zastano-</b><b><br /></b><b>wienia.</b><b><br /></b><b>Nabrałem jak najwięcej powietrza i zanurzyłem głowę w wodzie, a</b><b><br /></b><b>gdy ponownie wziąłem głębszy oddech, byłem już znacznie spokojniej-</b><b><br /></b><b>szy, powtórzyłem tę procedurę jeszcze kilka razy, aż zupełnie mi prze-</b><b><br /></b><b>szło. Może i moje metody przywracania się do porządku były nienor-</b><b><br /></b><b>malne, ale na to już nic nie mogłem poradzić.</b><b><br /></b><b>Serce mi waliło, oddech był przyspieszony, ale ostatecznie czułem się</b><b><br /></b><b>znacznie lepiej.</b><b><br /></b><br />
<b>Usiadłem pod pierwszym napotkanym drzewem, byłem w lesie,</b><b><br /></b><b>miałem dosyć duży wybór.</b><b><br /></b><b>Zabawne, taka chwila bezczynności wśród piękna i ciszy też dobrze mi</b><b><br /></b><b>robiła, gdyby tak tylko Akiko się wcześniej nie wtrąciła...</b><b><br /></b><b>Swoją drogą, jak tak teraz o tym myślę, niezwykle rzadko nazywałem</b><b><br /></b><b>ją po prostu “mamą”, zazwyczaj zwracałem się do niej po imieniu,</b><b><br /></b><b>sam nie rozumiem dlaczego. Jakoś tak wychodziło. Nie dostrzegała</b><b><br /></b><b>tego, nie miało to dla niej najmniejszego znaczenia, więc nigdy nie ule-</b><b><br /></b><b>gło zmianie.</b><b><br /></b><br />
<b>Atmosfera panująca wokoło, zmusiła mnie do rozmyślań o rodzi-</b><b><br /></b><b>nie i swoim dotychczasowym życiu oraz o zmianach, jakie mają w naj-</b><b><br /></b><b>bliższym czasie zajść.</b><b><br /></b><br />
<b>Nigdy nie było mi łatwo. Moje życie było pasmem nieszczęść i</b><b><br /></b><b>niespodzianek – zwykle przykrych. Odkąd przyszedłem na świat, zda-</b><b><br /></b><b>wałem sobie sprawę z ciemności, która kryła się gdzieś w głębi mego</b><b><br /></b><b>serca. Zawsze się bałem... sam nawet nie wiem, co powodowało mój</b><b><br /></b><b>lęk, może świadomość, że w każdej chwili mogę skrzywdzić bliskie mi</b><b><br /></b><b>osoby, a może zwyczajnie nie chciałem zostać przez nie odepchnięty,</b><b><br /></b><b>tylko i wyłącznie za to, że się w ogóle urodziłem...</b><b><br /></b><b>Czasem zastanawiałem się, czy nie byłoby lepiej, gdybym nigdy nie po-</b><b><br /></b><b>jawił się w ich życiu.</b><b><br /></b><br />
<b>Mama, najwyraźniej specjalnie na złość rodzinie, ze wszystkich</b><b><br /></b><b>swoich dzieci właśnie mi poświęcała najwięcej uwagi, opowiadając o</b><b><br /></b><b>mnie i na każdym kroku wychwalając moje osiągnięcia. Krewni krzy-</b><b><br /></b><b>wo patrzyli na jej ironiczny uśmieszek, którym przy tej okazji zdobiła</b><b><br /></b><b>twarz, ale i tak nie mieli nic do gadania. Odkąd “ta bezczelna</b><b><br /></b><b>kobieta”, jak ją często nazywali, przejęła cały majątek i władzę byli</b><b><br /></b><b>bezsilni.</b><b><br /></b><br />
<b>Nawet ona jednak nie potrafiła pomóc, pomimo tego, iż zawsze</b><b><br /></b><b>była blisko i na swój sposób starała się jakoś ułatwić mi życie, nie</b><b><br /></b><b>umiała zmienić siebie, swoich poglądów, była zbyt wymagająca i dla</b><b><br /></b><b>mnie także nie było taryfy ulgowej. Zaś ja po prostu nie byłem w sta-</b><b><br /></b><b>nie spełnić jej oczekiwań. Z całą pewnością od zawsze to wiedziała, ale</b><b><br /></b><b>pomimo to nigdy nie odpuściła. Teraz uważam, że postąpiła słusznie,</b><b><br /></b><b>nie mogłem sprostać jej wymaganiom, lecz dzięki temu, że je miała,</b><b><br /></b><b>wiele się nauczyłem. Niestety, przez większość swego życia marnie ko-</b><b><br /></b><b>rzystałem ze zdobytej wówczas wiedzy.</b><b><br /></b><br />
<b>Doskonale pamiętam dzień jej śmierci. To nie ona miała wtedy</b><b><br /></b><b>umrzeć, lecz ja, gdyby wtedy się nie wtrąciła, to mnie by zabito, żyłem</b><b><br /></b><b>dlatego, że się dla mnie poświęciła, ale równocześnie nie potrafiłem</b><b><br /></b><b>czuć wdzięczności. Matka, osoba, którą mimo dziwactw i szalonego za-</b><b><br /></b><b>chowania, wielbiłem ponad wszystko, zostawiła mnie, skazała na cier-</b><b><br /></b><b>pienie, na egzystencje w świecie, którego nienawidziłem, a teraz na do-</b><b><br /></b><b>datek już bez niej, bez mojego jedynego oparcia.</b><b><br /></b><b>Ponadto, jej ostatnie słowa “zawsze będę cię obserwować” zabrzmiały</b><b><br /></b><b>tak, jakby chciała mi dać do zrozumienia, że wciąż bardzo wiele ode</b><b><br /></b><b>mnie oczekuje. Nie bała się śmierci, nie żałowała niczego, zażądała je-</b><b><br /></b><b>dynie, abym dał jej powód do dumy, w zamian za życie, które już po</b><b><br /></b><b>raz drugi mi ofiarowała. Nie umiałem tego zrobić, zawiodłem ją...</b><b><br /></b><br />
<b>T</b><b>uż po pogrzebie Akiko uciekłem z domu, a ciemność, która do</b><b><br /></b><b>tej pory spokojnie sobie we mnie spała, postanowiła nagle ujawnić się</b><b><br /></b><b>w całej okazałości.</b><b><br /></b><br />
<b>Cierpiałem, nienawidziłem, zabijałem...</b><b><br /></b><b>W ciągu dziesięciu lat zdołałem zamordować setki osób z zimną krwią,</b><b><br /></b><b>bez litości, skrupułów, sumienia...</b><b><br /></b><b>Wplątałem się i wyplątałem zarówno z brania, jak i z handlu narkoty-</b><b><br /></b><b>kami, co najciekawsze trudniejsze od pozbycia się nałogu było jednak</b><b><br /></b><b>zaprzestanie sprzedaży tego “cennego towaru”, choć może tylko dla</b><b><br /></b><b>mnie. Zawsze miałem silną wolą, to była chyba jedyna dobra rzecz,</b><b><br /></b><b>która miała ze mną jakiś związek, ale mama chciała jakiegoś innego</b><b><br /></b><b>powodu do dumy...</b><b><br /></b><br />
<b>To bolało, myśli, wspomnienia, nie umiałem sobie radzić z własną</b><b><br /></b><b>przeszłością, a Melisa... Melisa Blair, moja przyjaciółka z dzieciństwa,</b><b><br /></b><b>osoba, którą uratowałem już jako morderca, której odebrałem wspo-</b><b><br /></b><b>mnienia, którą odesłałem jak najdalej od tego miejsca, którą teraz</b><b><br /></b><b>miałem chronić i widywać na co dzień, narażając na odzyskanie pa-</b><b><br /></b><b>mięci dotyczącej tamtego dnia, dnia w którym zginęli jej rodzice, nie...</b><b><br /></b><b>dnia, w którym to ja ich zabiłem...</b><br />
<br />
<b>CDN...</b>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5462347188411528505.post-14172414982877901352012-07-13T13:13:00.000+02:002012-07-13T13:13:00.974+02:00Daemon's Tears Rozdział I.1. cz.1<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-m1bVNig-_1U/T_8vptwZisI/AAAAAAAAAR8/KwQKkJj27IY/s1600/Zdj%C4%99cie011a.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://1.bp.blogspot.com/-m1bVNig-_1U/T_8vptwZisI/AAAAAAAAAR8/KwQKkJj27IY/s320/Zdj%C4%99cie011a.jpeg" width="222" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<b><i>1.Zmierzając w kierunku zagłady (Cerdik)</i></b></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<b><i>Głupich nie sieją, oni rosną sami! Po co ja się na to zgodziłem?!</i></b></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<b><i>No tak, przecież jestem głupi, prawie zapomniałem.</i></b></blockquote>
<a name='more'></a><b><br /></b><br />
<b>Zbliżało się południe. Szedłem wąskimi ulicami Metricy i z god-</b><b><br /></b><b>nym podziwu uporem wypominałem sobie popełnione głupoty.</b><b><br /></b><b>Był to zestaw jedynie z kilku ostatnich tygodni, gdybym chciał</b><b><br /></b><b>bowiem analizować dogłębnie wszystkie dotychczasowe błędy,</b><b><br /></b><b>zapewne nie starczyłoby mi życia. Zabawne, ile się tego nazbiera-</b><b><br /></b><b>ło w ciągu zaledwie piętnastu lat.</b><b><br /></b><br />
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Co pewien czas wykrzykiwałem jakiś niezbyt pochlebny epi-</b><b><br /></b><b>tet skierowany do własnej osoby, wywołując tym samym po-</b><b><br /></b><b>dejrzliwe spojrzenia przechodniów. Jak nic trzy czwarte z nich</b><b><br /></b><b>uznało mnie za umysłowo chorego, reszta widocznie stwierdziła,</b><b><br /></b><b>że po prostu mam zły dzień, gdyż, mimo wszystko, nie każdy mi</b><b><br /></b><b>się przyglądał. Niektórzy zdawali się nawet nie dostrzegać mego</b><b><br /></b><b>dziwnego zachowania. Niezwykle bezmyślne swoją drogą, nie</b><b><br /></b><b>żebym czul się urażony, ale gdybym faktycznie uciekł z</b><b><br /></b><b>psychiatryka ta ignorancja mogłaby się dla nich źle skończyć. Ale</b><b><br /></b><b>co mnie to w sumie obchodziło? Miałem dość własnych</b><b><br /></b><b>problemów, brakowało mi czasu na rozwiązywanie cudzych,</b><b><br /></b><b>zwłaszcza, że nikt mnie o to nie prosił.</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Byłem sfrustrowany, nie pierwszy raz, pewnie też nie ostat-</b><b><br /></b><b>ni, ale wyjątkowo miałem poważny powód: to, co ostatnio zrobi-</b><b><br /></b><b>łem, mogło bardzo negatywnie wpłynąć na moje życie. Cóż, zda-</b><b><br /></b><b>rza się, zwłaszcza mnie, przecież jestem dziwakiem, szaleńcem etc.</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>W gruncie rzeczy, to nawet nie wiedziałem, dokąd idę, nie za-</b><b><br /></b><b>stanawiałem się nad tym, zwyczajnie wyruszyłem i tak błąkałem</b><b><br /></b><b>się bez celu myśląc o troskach i kłopotach, które zwaliły mi się na</b><b><br /></b><b>głowę, a właściwie, które sam na siebie sprowadziłem, tylko i</b><b><br /></b><b>wyłącznie przez głupotę.</b><b><br /></b><b>– Idiota! – wrzasnąłem przeraźliwie, zapominając o tym, gdzie</b><b><br /></b><b>obecnie się znajduję. Mijający mnie właśnie chłopak odskoczył</b><b><br /></b><b>przerażony. Ostatnim, czego teraz chciałem, były sceny na ulicy.</b><b><br /></b><b>Wróciłem więc na chwilę do rzeczywistości.</b><b><br /></b><b>– To było do mnie, nie do ciebie – jęknąłem zirytowany i powróci-</b><b><br /></b><b>łem do rozmyślań. Tamtego zaś najpierw kompletnie zamurowa-</b><b><br /></b><b>ło, stał tak oniemiały jeszcze przez jakiś czas, a potem tylko wzru-</b><b><br /></b><b>szył ramionami i najzwyczajniej w świecie sobie poszedł.</b><b><br /></b><b>Zrobiłem to samo. Po cóż przejmować się tym, co zapewne sobie o</b><b><br /></b><b>mnie pomyślał?</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Chyba już dwudziesty raz okrążałem tę parszywą dzielnicę.</b><b><br /></b><b>Ludzie się gapili, przystawali co chwilę, ale co tam, nie czepiali</b><b><br /></b><b>się, więc było w porządku. Moja reputacja była mi całkowicie</b><b><br /></b><b>obojętna. Mogli mnie uznać za świra albo równie dobrze za eks-</b><b><br /></b><b>centrycznego geniusza. Zupełnie mnie to nie wzruszało. A byłem,</b><b><br /></b><b>zdaje się, jednym i drugim.</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>W momencie, gdy pomyślałem, że tylko Olivera nie chciał-</b><b><br /></b><b>bym tu spotkać, jak na zawołanie wyłonił się z tłumu. Doprawdy,</b><b><br /></b><b>miał niezwykłą tendencję do przychodzenia akurat wtedy, kiedy</b><b><br /></b><b>był niemile widziany.</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Z początku myślałem, że minie mnie obojętnie, w końcu miał</b><b><br /></b><b>ten swój niezwykle wyczulony instynkt samozachowawczy, po-</b><b><br /></b><b>nadto doskonale wyłapywał moje nastroje. Ze wszystkich znajo-</b><b><br /></b><b>mych mi osób to właśnie on wiedział najlepiej, kiedy może się</b><b><br /></b><b>spoufalać, a kiedy należy schodzić z drogi, był też raczej tchórzli-</b><b><br /></b><b>wy i nie podkładał się bez potrzeby, a już na pewno nie po to,</b><b><br /></b><b>żeby mi tylko zrobić przyjemność.</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Szczerze powiedziawszy, byłem zaskoczony, gdy zamiast</b><b><br /></b><b>szybko się ulotnić, podszedł do mnie całkiem swobodnie.</b><b><br /></b><b>Zacząłem się zastanawiać, czy jego szósty zmysł w końcu zawiódł,</b><b><br /></b><b>czy może jednak nie byłem dziś tak przerażający, jak mi się zda-</b><b><br /></b><b>wało?</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>– Oczywiście wiesz, że robisz z siebie pośmiewisko, prawda? –</b><b><br /></b><b>spytał, zupełnie nie zawracając sobie głowy powitaniami. Nie</b><b><br /></b><b>było to może zbyt uprzejme, ale akurat mnie – zupełnie obojętne.</b><b><br /></b><b>– Wiem – odparłem szybko, starając się równocześnie skupić na</b><b><br /></b><b>czymś zupełnie innym, wszystko jedno na czym, chyba jedynie po</b><b><br /></b><b>to, by go nie słuchać. Oczywiście, jak można się było spodziewać,</b><b><br /></b><b>w pierwszej chwili całkiem bezskutecznie.</b><b><br /></b><b>– Wszyscy tutaj uważają, że oszalałeś – ciągnął mój rozmówca</b><b><br /></b><b>niewzruszony.</b><b><br /></b><b>– Wiem – powiedziałem bezmyślnie. Wreszcie jakimś cudem uda-</b><b><br /></b><b>ło mi się odwrócić swoją uwagę od tej rozmowy, za to zwróciłem</b><b><br /></b><b>ją do rozmyślań w stylu: „Diabli nadali Olivera”, unikanie go nie</b><b><br /></b><b>miało chyba jednak żadnej przyszłości. W sumie, to nawet nie</b><b><br /></b><b>wiedziałem, co ostatecznie było gorsze.</b><b><br /></b><b>– Uciekłeś z psychiatryka? – spytał tamten nagle, udając zacieka-</b><b><br /></b><b>wienie.</b><b><br /></b><b>– Wiem – stwierdziłem mechanicznie, dopiero po dłuższej chwili</b><b><br /></b><b>uświadamiając sobie bezsens własnej wypowiedzi. Otrzeźwiło</b><b><br /></b><b>mnie to trochę, tak więc zacząłem nareszcie uważać na to, co mó-</b><b><br /></b><b>wił.</b><b><br /></b><b>– Cerdik! Zupełnie mnie nie słuchasz! – zarzucił mi oburzony</b><b><br /></b><b>– O! To wiem bardzo dobrze – odpowiedziałem uprzejmie, uśmie-</b><b><br /></b><b>chając się lekko. W oczach mojego przyjaciela dostrzegłem tłu-</b><b><br /></b><b>mioną radość i dumę, byłem jednak tak skołowany, że nie zwróci-</b><b><br /></b><b>łem na to dostatecznej uwagi. Po chwili chłopak spojrzał na mnie</b><b><br /></b><b>wyraźnie rozbawiony.</b><b><br /></b><b>– To cześć! – krzyknął ni stąd, ni zowąd i szybko się ulotnił</b><b><br /></b><b>wymijając mnie, nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć.</b><b><br /></b><b>Roześmiałem się, wszystkie troski w jednej chwili wyleciały</b><b><br /></b><b>mi z głowy. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie coś bardzo waż-</b><b><br /></b><b>nego. Oliver przyszedł specjalnie po to, by podnieść mnie na du-</b><b><br /></b><b>chu. Wiedział, że jestem wściekły, że mogę być naprawdę nie-</b><b><br /></b><b>przyjemny, a mimo to zaryzykował.</b><b><br /></b><b>Był raczej tchórzliwy i nie podkładał się bez potrzeby, a już na</b><b><br /></b><b>pewno nie po to, żeby mi tylko zrobić przyjemność... żeby mi zro-</b><b><br /></b><b>bić przyjemność...</b><b><br /></b><b>Moje własne myśli dzwoniły w uszach.</b><b><br /></b><b>Nie mogłem tego zaakceptować.</b><b><br /></b><b>Czemu się myliłem? Dlaczego tak mało wiedziałem o człowieku,</b><b><br /></b><b>którego znałem właściwie od zawsze?</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Jak to zwykle, gdy nad czymś intensywnie myślałem, szybko</b><b><br /></b><b>utraciłem kontakt z rzeczywistością. Z uporem szedłem przed sie-</b><b><br /></b><b>bie, mijając jakieś roślinki.</b><b><br /></b><b>Moje oczy przelotnie zarejestrowały, że idę przez łąkę, a tymi ro-</b><b><br /></b><b>ślinkami są chwasty, trawa i kwiaty, osobiście zaś uświadomiłem</b><b><br /></b><b>sobie to dopiero, kiedy stamtąd odszedłem.</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Rozglądnąłem się wokoło, przed sobą ujrzałem las. Szczerze</b><b><br /></b><b>powiedziawszy, to nawet mnie to nie zaskoczyło, niejednokrotnie</b><b><br /></b><b>zdarzało mi się oprzytomnieć w znacznie dziwniejszych miejscach.</b><b><br /></b><b>Usiadłem pod jednym z drzew, określenie jego nazwy wydało mi</b><b><br /></b><b>się w tej chwili całkiem zbędne, ważne, że rosło i w efekcie można</b><b><br /></b><b>było się o nie oprzeć. Wsłuchałem się w śpiew ptaków, byłem spokojny, jak chyba nigdy dotąd.</b><b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Szum drzew, odgłos pobliskiego strumyka, działały kojąco</b><b><br /></b><b>na moje zszargane nerwy. Ale mój spokój nie mógł trwać długo.</b><b><br /></b><b><br /></b><b>CDN...</b></div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5462347188411528505.post-50402104212617146222012-07-12T19:44:00.000+02:002012-07-12T21:32:57.258+02:00Daemon's Tears<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-WJJMq69sTM0/T_8B0434GTI/AAAAAAAAARw/5zf0QULpBvo/s1600/Book.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://2.bp.blogspot.com/-WJJMq69sTM0/T_8B0434GTI/AAAAAAAAARw/5zf0QULpBvo/s320/Book.jpg" width="192" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>PROLOG</b></span><i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b></b></span></i><br />
<a name='more'></a><i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>…Świat, to coś więcej niż bogactwa materialne.</b></span><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>To przede wszystkim uczucia: miłość, przyjaźń, nadzieja, wiara…</b></span><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>Ale także: gniew, złość, strach, a nawet nienawiść i pragnienie zemsty.</b></span><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>Istnieją w naszym życiu różne emocje i często dajemy się im opanować.</b></span><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>Jeżeli czujemy strach to staramy się od niego uciec.</b></span><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>Gdy pragniemy zemsty – musimy jej dopełnić by poczuć ulgę.</b></span><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>Życie jest jednak, dużo bardziej złożone niż nam się wydaje,</b></span><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>dlatego czasami musimy postąpić wbrew swojej woli, wbrew zasadom,</b></span><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>na przekór temu, w co wierzymy.</b></span><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>Często musimy podążać inną drogą,</b></span><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>nie tą, którą pragniemy iść.</b></span><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>Nawet jeżeli konsekwencją naszych czynów będzie</b></span><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span></i></blockquote>
<blockquote align="center" class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>UTRATA ŻYCIA…</b></span></i><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"><i><br /></i></span></blockquote>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b><b>– Jesteś pewien, że tego chcesz? – spytał tajemniczy mężczyzna.<br />– Tak – odparł swobodnie demon. <br />– Nie stracisz życia, lecz duszę. Zastanów się – przestrzegł go. <br />– Już podjąłem decyzję. Ratuję ją dla NIEGO. ONA sama w sobie mnie nie obchodzi. Więc jak będzie? Powiesz mi, w jaki sposób to zrobić?<br />– Powiem, ponieważ jesteś mi obojętny, JĄ lubię, a JEGO kocham. <br />– Kochasz? – upewnił się demon ze złośliwym uśmiechem. <br />– Jak syna. – podkreślił człowiek. – Doprawdy, czy nawet w ostatnich chwilach istnienia musisz myśleć o czymś dziwnym?</b></div>
<b><br /></b>Unknownnoreply@blogger.com0